piątek, 15 sierpnia 2014

Chapter three


Jeżeli czytasz, skomentuj, to dla mnie motywacja, dzięki której będę mieć siłę na dalsze pisanie.



*perspektywa Alice*



Jak zwykle obudziłam się w środku nocy. Powoli robiło się to nudne, jakbym choć raz nie mogła przespać całej nocy. Podniosłam się i zapaliłam małą lampkę, stojącą na szafce obok łóżka. Czułam się strasznie nieswojo. Nie lubię szpitali.
Właściwie kto lubi?
Moja czarna sportowa torba stała na krześle.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Jednak natychmiast się zmartwiłam, nie mam numeru telefonu Eda, niczego co pomogło by mi się z nim skontaktować.
Westchnęłam i osunęłam się na poduszkę. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o rudzielcu.
To dziwne, że odkąd się tu pojawił, minął zaledwie tydzień, a ja już z jego powodu leżę w szpitalu.
Mimo to, lubię go.
Alice, co Ty mówisz... Nie znacie się.
Wcisnęłam guzik wzywający pielęgniarkę. Przyszła ta sama co poprzednio.
-Coś się stało?- zapytała podchodząc do mnie.
-Chciałabym prosić o coś na sen. 
-Jasne, za chwilę wrócę.- oznajmiła i opuściła moją salę.
Wróciła dokładnie po trzech minutach z plastikowym kubeczkiem czegoś białawego w środku.
-Męczą Cię myśli, co? - zagaiła.
-Trochę. - rzuciłam krótko i opróżniłam kubeczek z leku. 
-Myślisz pewnie o tym chłopaku co u Ciebie był, prawda? - 
-Słucham? Jest pani strasznie wścibska. - stwierdziłam.
-Oh...- speszyła się. - po prostu przypominacie mnie i mojego męża. Tylko, że ja byłam dziewczyną, która trafiła do szpitala przez próbę samobójczą a on sprzątał w szpitalu. - wyjaśniła z lekkim uśmiechem.
-Ekhm...Jest pani trochę szalona. - dodałam i pogrążyłam się we śnie.

 * * * 

Głód. Jeden wielki głód, to jedyne co czułam po przebudzeniu. Podniosłam się i od razu wezwałam pielęgniarkę. Cholera, znowu ta sama. Czy ona się nie męczy? Kobieta poinformowała mnie, że śniadanie będzie za 15 minut. Pomogła mi się odłączyć od aparatury i zaprowadziła do łazienki. Na ścianie wisiało lustro średniego rozmiaru. Przejrzałam się w nim. Nie wyglądałam zbyt atrakcyjnie. Załatwiłam potrzebę fizjologiczną, przemyłam twarz i ręce i wróciłam na swoja salę.
Na śniadanie były dwie marne kanapki z serem, jakiś bezpłciowy budyń i kubek herbaty. HERBATY. A kawa to gdzie? Smakowała gorzej niż jedzenie, którym karmię Jareda... Ta historia raczej może trochę poczekać na ujawnienie...
O dziesiątej przyszedł lekarz na oględziny.
-Doktorze, czuję się naprawdę świetnie. - zapewniłam mężczyznę już chyba po raz siódmy. - Mogę wróci do domu?
-Najwcześniej jutro, panno Welsh. - oznajmił na wychodnym.
To jest takie cholernie nie fair. Jestem dorosła i sama powinnam za siebie odpowiadać!
Po oględzinach pielęgniarka (tym razem inna!), zaczęła zmieniać mi opatrunek. Tym razem nakleiła tylko plaster. To chyba dobry znak.
Gdy pielęgniarka wyszła, wszedł Ed. W jednym ręku trzymał swoją kurtkę, a w drugiej brązową, papierową torbę. Czy ja czuję zapach kawy i croissantów? 
-Dzień dobry.- powiedział jakoś tak uroczyście i podszedł bliżej.
-Cześć. - odpowiedziałam.
Chłopak przewiesił kurtkę na krześle, zdjął z niego moją torbę i wreszcie usiadł.
-Mam coś dla Ciebie.- odparł z uśmiechem.
Wyjął z papierowej torby dwie kawy i woreczek małych rogalików.
Podał mi kawę do ręki.
-Nie musiałeś... - rzuciłam, ale zapach kawy już omotał mój mózg i musiałam się napić. 
Dzień bez kawy, to dzień stracony!
-Taka dobra...-mruknęłam pod nosem.
-Poczekaj aż spróbujesz rogalików!- dodał i szeroko się uśmiechnął. Podciągnął rękawy swojej granatowej bluzy, a moim oczom ukazała się masa kolorowych tatuaży. W zaskoczeniu lekko wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia.
-Wow.. ile.. ile ich jest!- wykrztusiłam.
Szybko złapałam jeden z jego nadgarstków i dotknęłam kolorowej skóry. 
Imponowały mi tatuaże, choć sama nigdy nie chciałam mieć ani jednego. Imponowało mi to, że ludzie decydują się na robienie ich, ze świadomością , że to zostanie z nimi na zawsze. 
-Kończą się na ramieniu. Kiedyś mogę Ci pokazać, teraz nie chcę mi się rozbierać. - wyjaśnił.
-Nie karze Ci się rozbierać. - lekko się oburzyłam. - Fajne są te tatuaże.
Upiłam kolejny łyk kawy. 
-Fajne?- uniósł swoje jasne brwi do góry.
-Oh, czepiasz się.- rzuciłam obronnie- Mogę rogalika?- zapytałam wskazując na torbę.
-Pewnie są dla Ciebie.
Wzięłam do ręki torbę i zaczęłam jeść. Oh, takie dobre rogaliki...
-Jak się czujesz?
-Świetnie.- odparłam z pełnymi ustami, przełknęłam.-  Ed? Mogłabym mieć jeszcze jedną prośbę?
-Już byłam nakarmić kota. Pozwoliłem sobie przetrzymać klucze.
-Jejku, kochany jesteś! Jak Jared? Trzyma się beze mnie?
-No, mówił, że strasznie Cię kocha i życzy powrotu do zdrowia.
-Nie jestem chora.- obruszyłam się.- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, jutro po południu będę mogła już wyjść.
-Widzę, że też nie lubisz szpitali?


Rozmawialiśmy do około czternastej, kiedy to przyszła pora na obiad. rudzielec pożegnał się ze mną, mówiąc, że wpadnie jutro o tej porze.
Reszta dnia była okropnie nudna i męcząca, a wścibska pielęgniarka, która wróciła na swój nocny dyżur, zrobiła się jeszcze bardziej wścibska.
Około dwudziestej pierwszej, poprosiłam kobietę znowu o coś silnego na sen. Chciałam przespać całą noc, żeby jutro dobrze wypaść przed lekarzem.
Nie miałam ochoty spędzać kolejnego dnia tutaj.

Przynajmniej się wyspałam.
 * * *
-Alice chciałaby wrócić dzisiaj do domu. Jutro są już zajęcia i...
-Rozumiem. - przerwał mu lekarz. - Pójdę przygotować wypis.
Wyszedł. Często doprowadza mnie do szału ta faza snu, w której wszystko dokładnie słyszę i czuję, ale mimo wszystko śpię.
Słyszałam jak Ed odsuwa krzesła i na nim siada. Jego chłodna ręka dotknęła mojej. Przeszedł mnie dziwny dreszcz. Chciałam otworzyć oczy, ale jednocześnie wciąż chciałam udawać, że śpię.
-Cholerny kretyn. Bić kobietę.- parsknął cicho.
Musiał się zdenerwować. Czułam jak jego dłoń zaczęła drżeć.
Powoli otworzyłam oczy. Chłopak był zupełnie nieobecny; głowę miał spuszczona i najprawdopodobniej wpatrywał się w posadzkę. Nie widziałam jego twarzy. Delikatnie ścisnęłam jego rękę, ale on nawet nie ruszył się o milimetr.
-Cześć Ed. - przywitałam go.
-No...cześć. - nadal na mnie nie patrzył.
Podniosłam się do pozycji siedzącej. A co jeśli...
-Spójrz na mnie.- zarządziłam.
Podniósł głowę zaledwie o dwa centymetry w górę.
-Ed, do cholery, spójrz na mnie! - wrzasnęłam.
Westchnął.
-Alice...- zaczął i podniósł swój wzrok na mnie.
Kompletnie znieruchomiałam. Moje ręce od razu zaczęły dotykać jego świeżo poobijanej twarzy. Lewa powieka była tak opuchnięta, że ledwo co było widać jego błękitną tęczówkę. Przy nosie i ustach nadal znajdowała się zeschnięta krew, a na brwi miał plasterek. 
Skoro tak wyglądała twarz, to jak musiała wyglądać reszta ciała?
Łzy mimowolnie zaczęły napływac mi do oczu.
-Nie płacz, to nie Twoja wina, nic się nie stało, ja...- zaczął się jąkać.
-Kto Ci to robi? - wykrztusiłam przez łzy.
-To nic, naprawdę...
-Nic?! Kpisz sobie?!
Ucichł.
Odłączyłam się od aparatury i oznajmiając chłopakowi, że za chwilę wrócę, chwyciłam swoją torbę i poszłam do łazienki.
Szybko ubrałam się. Przemyłam twarz zimną wodą i wytarłam w jasny ręcznik. Rozczesałam włosy i wróciłam na salę.
Ed siedział w tym samym miejscu. Chyba w ogóle się nie ruszył. Położyłam swoją kurtkę na kolana i czekałam na doktora, który przyniesie wypis. Byłam gotowa opuścić ten budynek.
-Alice? Chcesz pójść coś zjeść coś, kiedy dostaniesz wypis?
-Tak. - oświadczyłam chłodno.
Po kilkunastu minutach okropnie niezręcznej ciszy, przyszedł lekarz z wypisem. Nałożyłam na siebie kurtkę  i wyszliśmy ze szpitala. Było o wiele chłodniej, niz myślałam.
-Niedaleko stąd jest taka mała restauracja. Chciałabym tam iść. - powiedziałam.
-Prowadź.- rzucił Ed.
Miałam wrażenie, że obydwoje jesteśmy w podłych nastrojach. Co właściwie nie było wrażeniem.
Restauracja, do której szliśmy, była urządzona na biało. Tylko meble i podłoga nie były białe, ich kolorem był mahoń, wliczając do tego bar. Mieli tu dobre wino. Pomieszczenie nie było zbyt wielkie, było w sam raz.
Zajęliśmy miejsce niedaleko baru. Już po chwili podeszła do nas niewysoka dziewczyna z krótkimi włosami w kolorze ciemnego blondu. Miała na sobie czarny sweter i zwykłe dżinsy a na jej pasie był skromny fartuszek.
-Mój Boże!- powiedziała tak głośno, że zabrzmiało to jak krzyk - Ed, co Ty masz z twarzą?!
Spojrzałam szybko na chłopaka.
-Ciebie też miło widzieć, Cindy...- rzucił krótko.
-Znacie się?- zapytałam.
-Tak. To Cindy, moja przyjaciółka bodajże od urodzenia, największa panikara na świecie i jest chłopcem. - przedstawił Ed.
-Nie jestem chłopcem! - lekko się obruszyła, ale mogłam przysiąc, że delikatnie się uśmiechnęła. - Miło mi, Ty pewnie jesteś Alice.
Zdumiałam, skąd wie kim jestem?
-Znowu ten palant Cię pobił?- zwróciła się szybko do Eda.
-Nie wiedziałem, że teraz tu pracujesz. - próbował zmienić temat w co dziewczyna, nie bardzo dała się wciągnąć.
-Poczekaj, aż Mitch dowie się o tym. - zagroziła. - No, co wam podać?
-Poproszę specjalność zakładu. - rzucił Ed.
-A Ty, Alice?
-Ja...ja poproszę...pierś z kurczaka ze szpinakiem.- odczytałam z menu, minęło tyle lat a tu nadal jest ten kurczak. Wow.
-Ziemniaki i warzywa na osobnym talerzu czy razem?
-Razem.
Dziewczyna poszła do kuchni.
-Przepraszam za nią. - odparł Ed.
-Nie zrobiła przecież nic złego. - rzuciłam.
Znowu zrobiło się cicho. Nie cierpię takiej ciszy.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Witajcie :3
Za nami rozdzial trzeci, myslałam, ze dzisiaj się w ogóle nie pojawi. Od rana nie czułam się najlepiej i dopiero cztery tabletki postawiły mnie na nogi.
W ff pojawiła sie nowa bohaterka, właściwie dwójka, zapraszam więc do zakładki "bohaterowie"
Rozdział miał być dłuższy, ale ciężko dzisiaj to wszystko szło, kilka razy zacinał mi się komputer, a raz nawet wyłączył, więc musicie mi wybaczyć.

proszę o podpisywanie się w komentarzach nazwami z twittera, jeśli można :)

chcesz być powiadamiany o nowych rozdziałach? napisz o tym  w komentarzu.

mój twitter : @just__ride 


miłego dnia 
xx

HASZTAG = #SHEERANFF













4 komentarze:

  1. Super rozdział, ciekawe w co zamieszany jest Ed :oo
    @Ashti_xo

    OdpowiedzUsuń
  2. wow, wow, wow coraz lepiej!
    nikt nic nie wie, panika omg : oooo
    jeszcze Alice będzie siedziała przy nim w szpitalu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ed jest taki kochany ♡ Awww .. ^^ Ciekawe kto go pobił i jakie ma problemy ☆ Nie mogę się doczekać następnego :* @wikusia2307

    OdpowiedzUsuń