sobota, 9 sierpnia 2014

Chapter two

Jeżeli czytasz, skomentuj, to dla mnie motywacja, dzięki której będę mieć siłę na dalsze pisanie.




Tej nocy tak niewyobrażalnie źle mi się spało. Właściwie w ogóle. Gdy w końcu dotarło do mnie, że nie zasnę, wstałam i zapaliłam światło w pokoju. Jareda tutaj nie było. Westchnęłam ze smutkiem i podeszłam do okna.
Uliczna latarnia oświetlała padające płatki śniegu. Bardzo wciągnęło mnie patrzenie na śnieg. Pamiętam, że kiedy się tu przeprowadziłam, strasznie się bałam pustego domu i gdyby nie Jared, pewnie dawno już bym oszalała.
Dom nie jest właściwie duży. Na parterze znajduje się kuchnia, salonik i łazienka, a na piętrze dwa pokoje. Wszystko urządzone w nowoczesnym stylu. Nie używam drugiego pokoju. Stoi zupełnie pusty.
Kiedyś poprosiłam Leslie, żeby zamieszkała w tym pokoju, ale ona mieszka ze swoim chłopakiem i nie chce go zostawiać.
Gdy miałam szesnaście lat, pojechałam na obóz. Poznałam tam chłopaka, z którym później straciłam kilka miesięcy. Potraktował mnie jak dziwkę, bo gdy oddałam mu dziewictwo spotykał się tylko po to, żeby się pieprzyć, aż w końcu zostawił mnie bez słowa pożegnania, czy choćby durnego wyjaśnienia. Od tamtego czasu nikogo nie miałam. Nie powiem, że bycie singlem jest fajne, kiedy na każdym kroku spotykasz jakąś śliniącą się parę.
Usłyszałam za sobą ciche miauknięcie. Odwróciłam głowę do tyłu i spojrzałam na Jareda
-Co kotku? Jesteś głodny?- zapytałam.
Zwierzątko wskoczyło na łóżko i spojrzało na mnie wyczekująco.
-Mam się położyć?
Nadal się na mnie patrzył. Przejechałam dłonią po twarzy i zgasiłam światło. Po omacku weszłam do łóżka i wtoczyłam swoje ciało pod kołdrę. Jared położył się przy mojej twarzy na krótki moment by po chwili wczołgać się pod kołdrę. Uwielbiam mruczenie kotów. W szczególności mruczenie mojego kota.
Spojrzałam na budzik stojący na szafce nocnej. Wskazywał 3:14 nad ranem. Zamknęłam oczy zmuszając się do snu.


Spokojnie Alice, jutro piątek. Ostatni dzień w tym tygodniu, w którym musisz iść na uczelnie, pomyślałam.
Poskutkowało.

* * *

W piątek mam zajęcia z angielskiego, następnie dwie godziny z religioznawstwa, jedną z religi świata i etyki oraz filozofię.
Najbardziej lubię piątkowe zajęcia. Nie, nie dlatego, że są w piątek, tylko dlatego, że są zajęcia z religii świata. Prowadzi je doktor Hyde. Jest to stary facet, powolny i posiada tylko jedno płuco zamiast dwóch, ale jest naprawdę inteligentnym i wartym szacunku człowiekiem.
Wraz z Jaredem zjedliśmy śniadanie. Choć do autobusu miałam 30 minut, a wciąż miałam na sobie piżamę, postanowiłam posprzątać w kuwecie kota.
W pośpiechu rozczesałam włosy, umyłam zęby i nałożyłam lekki makijaż. Spakowałam do torby wszystkie potrzebne rzeczy na dzisiaj i przypominając sobie, że Ed ma jeden z moich notesów poszłam szybko się ubrać. Ubrałam się i wyszłam z domu, uprzednio go zamykając.
Dojście na przystanek zajęło mi jak zwykle niecałe pięć minut. Eda zauważyłam już z daleka.
Stanęłam po jego lewej stronie.
-Cześć. - przywitałam go - Wziąłeś moje notatki?
Zwrócił swój wzrok ku mnie i się uśmiechnął. Jego poobijana twarz wyglądała o wiele gorzej niż wcześniej.
-Cześć. Gdybym ich nie wziął, pewnie byłabyś wściekła.- odpowiedział. - Oddam Ci je w autobusie.
-Okay.
Wsiedliśmy do właśnie podjeżdżającego pojazdu i usiedliśmy razem gdzieś z tyłu. Rudy zdjął plecak i umiescił go na swoich kolanach. Wyciągnął z niego mój notes w azteckie wzory i wręczył mi go w dłonie.
-Do trzeciej rano go przepisywałem. Jestem kompletnie wymęczony. - stwierdził i przetarł swoje oczy, ale pożałował.
Wiem jak bolą podbite oczy, które się trze. Gdy miałam 8 lat moja kuzynka Carlie rzuciła mi swoim ulubionym kucykiem pony w twarz, ponieważ miałam dość oglądania "My Little Pony" i miałam ochotę obejrzeć "Króla Lwa". Od małego nie lubiła, gdy jej się przeciwstawiano.
Cholernie bolało.
-Nie musiałeś od razu przepisywać wszystkiego. Mogłeś stopniowo, przecież pożyczyłabym Ci jeszcze ten notes. - odparłam i próbowałam zamaskować swój wredny chichot.
-Wolałem mieć już to z głowy. - wyjaśnił - Wyglądasz na zaspaną.
-Miałam problemy z zaśnięciem. - rzuciłam i odwróciłam głowę w stronę okna.
Chłopak nic nie odpowiedział, za co byłam właściwie wdzięczna.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, zaczęło sypać śniegiem.
-Do zobaczenia na filozofii! - krzyknął Ed i wmieszał się w tłum studentów.

* * *

-Więc proszę przemyśleć sobie tą przypowieść i na następną lekcje proszę napisać streszczenie oraz samoocenę. - dodała pani Ivone Red, pani profesor od etyki. - Na dzisiaj koniec, zmykajcie.
Zgarnęłam swoje rzeczy z ławki i opuściłam salę, maszerując do kolejnej.
Powoli nudziła mnie ta cała monotonności i coraz częściej myślałam o porzuceniu studiów. Właściwie nigdy nie miałam planu iść na studia, wyobrażałam je sobie jako szalone życie, imprezy etc. Niestety moje życie studenckie takie nie jest. Do końca nauki tutaj zostało jeszcze naprawdę dużo czasu, ale co potem?
Nie mam żadnych planów i to jest najgorsze. Przychodzi taki czas, że stajesz się nagle dorosłym człowiekiem i nie wiesz co zrobić ze swoim życiem by było idealne; albo żeby w ogóle było życiem.
W sali fizycznej siedział tylko Ed. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w jego stronę. Zajęłam miejsce obok niego, ale chyba mnie nie zauważył. Był zbyt zajęty czytaniem swoich notatek. Lekko szturchnęłam go w bok.
-Widzę, że strasznie pilny z Ciebie student.- stwierdziłam.
-Ta...Nadrabiam. - rzucił praktycznie mnie lekceważąc.
Poczułam się zawstydzona i zajęłam się wpatrywaniem w tablicę. Gdy pan Harris zaczął prowadzić kolejny temat, rozkojarzenie nie pozwoliło bym zapisała lub zapamiętała choćby jedno słowo z tego wykładu. Chciałam już po prostu wrócić do domu.
Najwidoczniej nie tylko ja chciałam jak najszybciej opuścić ten budynek, bo gdy tylko wykład dobiegł końca, Ed w mgnieniu oka zniknął z sali. Ja wyszłam maksymalnie dwie minuty po nim.
Na zewnątrz było dziś zaskakująco mroźno. Zatrzymałam się na przystanku.
Po drugiej stronie ulicy, przed bardzo drogim samochodem stał Ed z jakimś młodym mężczyzną, który mógł być niewiele starszy od niego. Miał na sobie drogi garnitur, markowe buty i na kilometr było czuć, że jest kims wysoko postawionym, w społeczności.
Rozmawiali o czymś zawzięcie, a obcy mężczyzna strasznie gestykulował rękoma swoje uczucia. Po chwili bogacz złapał Eda za ubrania i cisnął nim na chodnik, ale rudy nie dał sobą pomiatać i rzucił się na drugiego z pięściami. Obraz ten zasłonił mi autobus, który właśnie podjechał, ale ja go wyminęłam i przebiegłam przez jezdnię. Odepchnęłam dziwnego mężczyznę od Eda, co było takim wielkim błędem, bo pięść, z której miał dostać Ed, dostałam ja. Prosto w twarz. Upadłam na chodnik, uderzając głową w zamarznięty beton. Zobaczyłam tylko mroczki przed oczami. Wiedziałam, że zemdleję...

* * *

-Czy wszystko z nią w porządku?- usłyszałam głos obok siebie, ale nie byłam w stanie otworzyć oczu, jakbym na zawsze miała pozostać w tej ciemności.
-Myślę, ze tak. Może mieć wstrząśnie mózgu, sądząc po tym urazie głowy.
Delikatne trzaśniecie drzwiami i cisza.
Dlaczego nie mogę otworzyć oczu?
Czułam, że ktoś intensywnie się mi przygląda, jakby myślał, że jego wzrok pomoże mi się obudzić.
Chciałam zacząć krzyczeć, choć wiedziałam, że to nie pomoże. Usiłowałam tylko otworzyć oczy. Właściwie, są zamknięte? Chwila, "uraz głowy"? Co mi się stało? Gdzie ja jestem?!
Otworzyłam szeroko oczy, ale pożałowałam. Światło było tak ostre, że poczułam się kompletnie ślepa. Zamknęłam je z powrotem i powoli zaczęłam podnosić powieki. Przede mną były tylko drzwi. Usłyszałam odgłos pikania aparatury.
Jestem w szpitalu?
Odwróciłam głowę w bok. Na krześle siedział Ed. Na twarzy miał kilka nowych siniaków i obić, po za tym wszystko było takie same.
-Alice...- wyszeptał gdy zobaczył, że się ocknęłam. - Mój Boże, Alice...
-Gdzie ja jestem?
-Eee... w szpitalu.
-Po co? Zasłabłam? Kto to Alice?-zapytałam nie zdając sobie do końca sprawy kim jestem.
-Alice to Ty...
-Ja? Oh..no tak...- zaczerwieniłam się. - Co tu robię? strasznie boli mnie głowa...
Otworzył usta, ale nic nie powiedział. Przyglądałam się jak różne emocje przelatują przez jego twarz i nie wie jak sformułować zdanie.
-Mój... Po wykładach spotkałem się ze znajomym, zaczęliśmy się przepychać, a Ty nagle wbiegłaś między nas i dostałaś od niego sierpowego, który wycelowany był we mnie. Upadłaś głową na chodnik i straciłaś przytomność.
-Kim był ten znajomy?
-To dość długa historia, a Ty powinnaś się przespać. Lekarz mówił, że poleżysz tu z trzy dni.
-Słucham? Ale Jared! Przecież on jest sam w domu, będzie głodny i taki samotny...
-Mogę do niego wpaść, jeśli...
-Naprawdę?!- ucieszyłam się - Jejku, gdzie moja torba?
Przeleciałam wzrokiem po sali, ale nie widziałam swojej torby.
-Tu ją mam. - wyjaśnił Ed podnosząc moją listonoszkę spod swojego krzesła, podał mi ją, a ja wyciągnęłam klucze z małej kieszonki.
-Jedzenie dla niego jest w kuchni w...-przypominałam sobie w którym miejscu- w drugiej szafce od okna.
-Okay.- powiedział i szeroko się uśmiechnął.
-Ed? Mogłabym mieć jeszcze jedną prośbę?- zaczęłam widząc, że mam na sobie tylko szpitalną piżamę i kto wie gdzie mam swoje ubrania.
-Jasne.
-Przyniósłbyś mi kilka moich rzeczy?- czułam się strasznie głupio o to pytając.
Obca osoba grzebiąca w moich rzeczach...
Ale kogo innego mam o to poprosić? Rodzice mieszkają teraz wiele kilometrów stąd. Dwa lata temu przeprowadzili się do Szkocji, a mój starszy brat od wielu lat mieszka w Australii. gdyby Leslie nie wyjechała tak wcześnie to ją poprosiłabym o to.
-Nie ma sprawy, powiedz mi tylko gdzie co jest.
Uśmiechnęłam się i wyjaśniłam co i gdzie jest.
-Przyjdę jeszcze wieczorem. - powiedział Ed stając w drzwiach. -
-Okay, tylko nie zapomnij dać jeść Jaredowi.
Przerzucił teatralnie oczami i westchnął.
-Alice, powtarzasz mi to już piąty raz. - stwierdził.
-Oh..no dobrze idź już.
-Do zobaczenia.
-Pa.
Ed minął się z długonogą pielęgniarką.
-Dzień dobry. - powiedziała z lekkim uśmiechem - Myślałam, że Twój chłopak nigdy nie wyjdzie.
Poprawiała coś przy wenflonie.
-To nie mój chłopak.
-Oh...przepraszam. - kobieta lekko się zmieszała. - Jak się czujesz?
-Pewnie lepiej niż wyglądam. - stwierdziłam i się skrzywiłam.
Jak ja w ogóle wyglądam?
-Wyglądasz całkiem w porządku. To tylko podbite oko i bandaż na czole.
Dotknęłam czoła, na którym rzeczywiście był bandaż. Jęknęłam.
-Przyszła pani zmienić mi opatrunek?
-Owszem, słońce. Nadal krwawi, to dziwne. - wyjaśniła zaczynając rozwijać biały materiał z mojego czoła. Właściwie, nie był taki biały...
Po zmianie opatrunku, poprosiłam pielęgniarkę by załatwiła mi coś do picia.


Co to w ogóle był za dzień?




 *z perspektywy Eda*


Myślałem, że zabiję tego kretyna. Nigdy dobrze się z nim nie dogadywałem i zazwyczaj kończyło się to..tak.
Ale nigdy nie nasłałem nikogo na niego, żeby go pobili. a on to zrobił.
Powiedziałem mu, że nie chcę z nim współpracować, nie obchodziło mnie to, że byłem najlepszy z jego podwładnych. Chcę zacząć nowe życie, bez tych wszystkich "zgodnych z prawem" interesów. Przestało być śmiesznie i zabawnie. 
On był ślepy? Nie odróżnia faceta od dziewczyny? Zagotowało się we mnie gdy to Alice dostała w twarz nie ja. 
Ona jest taka...Wygląda na taką delikatną, jak płatek śniegu.
Wszedłem do jej domu. Już od progu naskoczył na mnie Jared. 
Dziwne, że kot zarazem może być tak okropny, że aż piękny. Nie przepadam za tą rasą kotów, ale w tym kocie jest coś takiego, że od razu go polubiłem. 
Najpierw poszedłem do kuchni, żeby dać jedzenie kotu. Było tam gdzie powiedziała Alice. Jared niewyobrażalnie się ucieszył, że ktoś daje mu jedzenie, jakby nigdy nic nie jadł. Poszedłem na górę i zajrzałem do pierwszego pokoju na prawo jak mnie wcześniej poinformowano.
W jej pokoju wcale nie było tak pusto jak w całym mieszkaniu. Wszędzie wisiały jakieś zdjęcia, ozdoby naścienne, a na szafce nocnej stał budzik bardzo starego typu. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem dla niej to o co prosiła. 
Nie potrafiłem odmówić jej pomocy w szczególności, że ona sama ochroniła mnie przed najmocniejszym ciosem jaki bym dzisiaj dostał. Po kilku minutach byłem opuścić jej dom, ale nie mogłem odmówić Jaredowi chwili zabawy. Przerwał nam mój dzwoniący telefon.
-Halo?-zacząłem rozmowę nie spoglądając uprzednio na wyświetlacz.
-No halo, gdzie jesteś? Czekamy przed Twoim domem. - usłyszałem wysoki głos w słuchawce.
-Oops..-powiedziałem i podrapałem się po policzku.
Zapomniałem, że się z nimi umówiłem.
-Słuchaj, nie mogę dzisiaj, muszę jechać jeszcze do szpitala. - wyjaśniłem, mając nadzieję, że mnie zrozumie.
-Coś Ci się stało?
-Mi nie...Alice, ona..
-Jasne, znowu ona. Dobra, JUTRO jak nas olejesz to już możesz spadać na zawsze, rozumiesz?
-Zawsze wiedziałem, że jesteś wielki. - dodałem i niemal widziałem jego minę: przerzuca oczami, ale i tak się uśmiecha. - Do jutra.
Schowałem telefon z powrotem do kieszeni. Po drodze do szpitala wstąpiłem do McDonald'sa w celu napełnienia pustego żołądka. Kolejka była niemiłosiernie długa, ale cierpliwość to coś za co powinienem dziękować każdego dnia. Dochodziła już osiemnasta, więc starałem się pośpieszać w myślach kierowcę autobusu. Niestety, to nic nie dawało.
Wbiegłem do szpitala szukając sali, na której leży Alice. 
Spała. Nie chciałem jej obudzić więc położyłem rzeczy, które przywiozłem na szafkę obok szpitalnego łóżka.
Posiedziałem chwilę przy niej obwiniając siebie wciąż o to, że przeze mnie tu trafiła. Po cholerę ona się wepchała między mnie i Travisa? Mogła się nie wtrącać, to nie dostała by w twarz i wszystko byłoby w jak najlepszym porządku. 


Dziwny dzień.


~~~~~~~~~~

 Witajcie :)
Za nami już drugi rozdział ff z edkiem. 
Mam nadzieję ze podoba sie wszystkim bardziej niz poprzedni i jest wystarczajaco duzo opisów 
Co do kota głównej bohaterki : rozumiem zniesmaczenie niektórych, alle wybaczcie, jestem zakochana w tych kotach i nie zmienie jego wygladu. 

Zapraszam do zakładki "bohaterowie

proszę o podpisywanie się w komentarzach nazwami z twittera, jeśli można :)

chcesz być powiadamiany o nowych rozdziałach? napisz o tym  w komentarzu.

mój twitter : @just__ride 


miłego dnia 
xx

HASZTAG = #SHEERANFF







4 komentarze:

  1. Genialny rozdział, nie mogę doczekać się następnego ;)
    @Ashti_xo

    OdpowiedzUsuń
  2. jest super, pisz szybko kolejny :)
    weny
    @somebodytoed

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej... jaki słodki nie potrafię doczekać się następnego rozdziału ♥
    @wikusia2307

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam na kolejny halo!

    OdpowiedzUsuń